Autor strony: Reyboot |
Varia My own story... - czyli komputery w moim życiu W grudniu 1992 roku Commodore wprowadziło na rynek cudowny komputer... Była to Amiga 1200. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia:) Potrafiłem godzinami czytać ten sam opis i dane techniczne nowej Amigi. Po 9 miesiącach doczekałem się. 6-go sierpnia 1993 roku rodzice postanowili spełnić moje marzenie. Pamiętam ten dzień dosyć dobrze. Ojciec nie miał wystarczającej ilości złotówek i trzeba było jechać do kantoru wymienić trochę rezerw finansowych w postaci dolarów. Było już dosyć późno, mniej więcej godzina 16:30, a o 18 zamykali sklepy. Padła propozycja, że może lepiej kupić odtwarzacz płyt kompaktowych (był tańszy i nie trzeba było sięgać po dolary), ale ja uparcie trzymałem się Amigi, zacząłem narzekać, że krążki CD są strasznie drogie itp. Pojechaliśmy do miasta. Ojciec odwiedził kantor i udaliśmy się do sklepu po Ami. W samochodzie padło jeszcze pytanie: "A może lepiej kupić PC?". Moja odpowiedź była jednoznaczna: "Amiga". I w ten sposób stałem się właścicielem Amigi 1200 z trzema dyskietkami. Dwa dyski nie chciały działać (problemy z kompatybilnością), a tym trzecim była gra "Stunt Car Racer" - mam tą dyskietkę do dziś. Sprzedałem C-64 (ale 6 lat później znowu kupiłem sobie Commodorka - chciałem powspominać stare czasy). W grudniu 1993 kupiłem monitor do Ami: Philipsa 8833-II. Kilka miesięcy później odwiedziłem Zieloną Górę w poszukiwaniu twardego dysku i znalazłem: Seagate 210MB za 8 mln złotych (ojciec uważał, że lepiej od razu kupić większy, według zasady: "jak kupić, to kupić coś porządnego"), jeden z największych dysków jakie można było wtedy kupić (największe miały około 300MB, ale akurat takich nie mieli w sklepie;). Później w mojej Ami pojawiło się 4MB Fast RAMu. Kumpel mieszkający piętro wyżej przestawił się z A500 na A1200. W 1994 roku firma Commodore zbankrutowała... Wówczas nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, przez co będzie musiała przejść Amiga w najbliższych latach. Mniej więcej 1995 roku zapisałem się razem z kumplem do Młodzieżowego Domu Kultury na kurs programowania w AmigaBasicu na A500 - chodziłem sześć miesięcy. Zrezygnowałem z prostej przyczyny: to było zbyt łatwe i nieprzydatne. Po kilku latach moja konfiguracja przestała wystarczać. W 1996 roku zapadła kolejna decyzja: kupujemy kartę turbo. Ojciec uznał, że lepiej zainwestować w coś lepszego i w ten sposób w Amidze zagościła karta Blizzard z procesorem 68060 50MHz i 16MB RAMu (rok 1996! - Blizzard 1260 był najszybszym dopalaczem do Amigi, kosztował 2000 złotych!). Kumpel mieszkający na górze stał się moim najlepszym kumplem, stał się moim przyjacielem. W latach 1996-1998 działałem (tzn. próbowałem działać;) na scenie Amigowej. Byłem organizerem i grafikiem w grupie Rainbow Design. Naszym największym osiągnięciem było wypuszczenie pierwszego numeru maga Crash. Satysfakcja była dość duża, tym bardziej, że recenzja Crasha wraz z zrzutem z ekranu pojawiła się w Magazynie Amiga. Mniej więcej od roku 1995 pecety zaczynały dominować, a Amigi powoli odchodziły w zapomnienie... Smutne, ale prawdziwe... Coś się zmieniło... Minęły czasy, gdy w sklepach bez problemu można było kupić kasety z softem do Commodore 64, zniknęły kartony wypełnione po brzegi Amigowymi dyskietkami (częściowo były to skutki ustawy o ochronie praw autorskich - piratami handlować nie można, a oryginalnego softu też nie ma skąd ściągnąć). Świat komputerów bardzo się zmienił. Wszędzie były pecety... Cała magia, mistycyzm otaczający komputery, ten specyficzny klimat... Wszystko zniknęło. Teraz nastała nowa era, era Intela, Windows, komercji, multimediów i oczywiście gier 3D... Większość ludzi bezboleśnie przystosowała się do nowej rzeczywistości szybko zapominając o tym co było kiedyś. Nieliczni widzieli zachodzące zmiany i zachowali to, co kochają. Jednym z tych nielicznych jestem ja. Nie pozbyłem się Amigi, zostałem przy niej... Zostałem i zostane tak długo, jak to będzie możliwe. W chwili gdy pisze te słowa jest grudzień roku 2000. Rok temu mój najlepszy kumpel z bólem serca sprzedał Amigę i kupił peceta. Pewnego dnia dane mi było zobaczyć to nowe cudo: wspaniała grafika 3D, dźwięk surround, tuner TV... Poczułem się trochę dziwnie... Zobaczyłem jak duża jest różnica między jego PC a moją Amigą. Po chwili oprzytomniałem. Te wszystkie pecetowe gierki 3D są efektowne i kuszące, ale PC nie ma w sobie tego czegoś, co można by nazwać duszą. Pomyślałem: "Niezły sprzęt... Ale ja wole moją Amigę". Minął rok i co się okazało!? Kumpel oświadczył, że musi znowu przeinstalować Windows i nie może już patrzeć na gry 3D... Gra w tekstowe (zero grafiki) gry RPG online, MUD... MUD bez graficznych wodotrysków potrafi przykuć do monitora na długie godziny, tak jak za starych dobrych czasów... Liczy się klimat. Z Amigą i PC jest tak jak z książką i filmem. Tylko nieliczni sięgają po książkę. Zdecydowana większość woli obejrzeć film, który jest pełen efektów specjalnych i nie wymaga od widza żadnego wysiłku. Co działo się między 1996 a 2000 rokiem!? Kumpel przeprowadził się w 1997 roku do Wrocławia, w liceum zaprzyjaźniłem się z ex Amigowcem (kiedyś miał A500, zastosowanie: łamanie joy'a - przesiadł się na pc i po pewnym czasie zaczął bawić się Linuxem). Rok 1998 był ciężkim rokiem... Wtedy zmarła moja mama... W roku 2000 zdałem maturę.
Jestem wdzięczny moim rodzicom za to, że zainwestowali we mnie i władowali
sporo pieniędzy w Amigę. Zrzut z ekranu mojej Amigi 1200... Jak widać ośmioletnia Amisia nieźle się trzyma:) Amiga RULEZ!
back |
02.12.2000 |
Strona w całości wykonana na komputerze AMIGA |